Grudzien 2014
Każdy z 62 uczniów zdał egzamin wstępny, ale gdybyśmy chcieli być naprawdę wymagający w tej pierwszej klasie, niewielu pozostałoby w szkole. Nasza szkoła jest jedyną szansą dla tych chłopców i dziewcząt, którzy nie mają innej możliwości, by wyrwać się ze swoich wiosek.
Przeszkód jest wiele; jako zasadniczą wymieniłabym język. Nasi uczniowie znajdują się w swoim środowisku, więc porozumiewają się w języku massa. I co z tym zrobić? Pomimo naszych wysiłków i zakazów rozmawiania w innych językach niż francuski znajdują „tysiące wymówek”, by używać języka rodzimego.
Ich reakcje,
czasami ostre i bezczelne, mówią nam wiele: że brak jest rodzica, że nie było śniadania o poranku, że dręczy ich choroba… Ich uśmiech też mówi wiele, choć
dla niektórych może być irytujący. Nie można ich zrozumieć i rozpocząć wspólnej
z nimi wędrówki/drogi, jeśli się do nich nie zbliżymy.
A tą wędrówką jest „ciężka praca nad naszymi drogocennymi kamieniami”. Każdy uczeń jest jedyny w swoim rodzaju; poznając jego historię możemy powoli doprowadzić do tego, że pełnym blaskiem zajaśnieją jego „prawdziwe barwy”.
Rozpoczynając rok szkolny 2014/15, 29 września, za cel przyjęliśmy: „dodać koloru codziennemu życiu szkoły”. Jako grono pedagogiczne „szlifujemy nasze diamenty”, by pewnego dnia mogły pokazać innym jacy są prawdziwie. Wiem, że trzeba nam „wielu ton” cierpliwości, ale wiem też, że szkoła ma wielu przyjaciół, którzy się za nas modlą. Trzymajmy się razem i niech Bóg nam błogosławi! Książę Pokoju nam towarzyszy i rozświetla gwiazdę, która nas prowadzi.
29 września 2014 roku, po zapoznaniu się z regulaminem szkolnym podpisaliśmy własnymi kciukami zamoczonymi w różnokolorowych farbkach nasze zobowiązanie do jego przestrzegania – by przeżyć wspólnie ten rok w radości i z pożytkiem. Każdy na miarę swoich możliwości będzie robił wszystko co możliwe, by się udało i by złożyć „swój kolor – talent” w służbie innym. I tak pierwszoklasiści podjęli zobowiązanie przyłączenia się do społeczności szkolnej.
Ufamy, że wystarczy im odwagi i wytrwałości.
Każde święto wymaga przygotowań!
Jak co roku dołożyliśmy wspólnie starań, by dobrze przeżyć Święto Bożego Narodzenia – 22 grudnia. Wszyscy razem – katolicy, protestanci i muzułmanie – nauczyliśmy się robić papierowe kwiatki i łańcuchy. Cóż to była za radość!
Dziedziniec szkolny został
pięknie zamieciony. Przez kogo? Przez chłopców! We własnym domu trudno sobie
coś takiego wyobrazić; mówi się, że ta praca należy do dziewcząt. Ale w szkole
„robimy cuda”, które odstają od naszych przyzwyczajeń.
W dniu samego Święta, przed „włożeniem mięsa do naszego dużego garnka” p. Djob (nowy nauczyciel
przedmiotu hodowla zwierząt) zaproponował lekcję pokazową pod tytułem „anatomia
kozła”. Jak widzicie, na naukę wykorzystujemy każdą chwilę szkolnego życia.
Boże Narodzenie jest dogodną okazją, by sobie nawzajem przebaczyć lub podziękować za to, co się dokonało lub przeżyło. By nie zapomnieć zbyt łatwo czym chcemy żyć daliśmy nazwy kilku drzewom, ważnych dla nas wartości. Tak więc mamy tutaj drzewo o nazwie Boże Narodzenie, „Ojcze nasz”, przebaczenie, odwaga, radość, pokój, „proszę”, dziękuję, wdzięczność, prawda, uczciwość, nadzieja i Święta Magdalena Zofia Barat.
Sądzę, że tabliczki bardzo się
podobały, bo następnego dnia brakowało aż 6! Nastepnie zginela Matka Boza z Szopki,
ale po interwencji i „prosbie” siostry Dyrektor, po paru dniach, na nowo się
pojawiła, by nam nadal towarzyszyć!
Oprócz modlitwy tego dnia, w „menu” były następujące propozycje:
Film „Droga do szkoly”.
Konkurs o symbolice kolorów (klasy 2, 3, 4). Nasi uczniowie dobrze już wiedzą, że najradośniejszym kolorem jest kolor żółty, a zielony jest kolorem nadziei.
Konkurs matematyczny i językowy – francuski (klasa 1).
Niespodzianki przygotowane przez każdą klasę.
Wychowujemy naszych uczniów do wdzięczności i dzielenia się. Prawdopodobnie nie są w stanie ofiarować pieniędzy, mogą natomiast jakiś taniec, piosenkę, wiersz… to się zawsze da zrobić!
Odbiór nagród-prezentów, m.in. za ilość worków ryżu zebranego w szkole. 28 listopada odbyła się młocka ryżu i uczniowie mieli zgadnac liczbę worków. Zwyciężyła dziewczynka, która obliczyła, że mamy 64 i pół worka.
Świąteczny posiłek.
Mecz.
żółtym i zielonym!
Dnia 15 lutego 2015 r
odbyła się mała uroczystość z okazji 6 rocznicy istnienia Fundacji Otwarte
Serce prowadzonej przez Urszulę Głowacką w Markach. Przybyli współpracownicy,
przyjaciele i młodzież – członkowie Klubu Socjoterapeutycznego oraz siostry:
Jolanta Olczyk, Violetta Zając, Barbara Olejnik, Ewa Bartosiewicz. Miałyśmy
okazję poznać wszystkich zaproszonych gości, szczególnie współpracowników i ich
zadania w Fundacji. Ula wygłosiła konferencję
duchową dla współpracowników i przyjaciół Fundacji w której odwoływała się do
celów Fundacji i naśladowania Jezusa Chrystusa. Przedstawiła również
prezentację wraz ze sprawozdaniem z
pracy Fundacji w ostatnim roku.
W tym samym czasie młodzież miała warsztaty prowadzone
przez Ks. Macieja Kucharzyka Saletyna(jednego z głównych organizatorów corocznych
międzynarodowych spotkań młodzieży w Dębowcu, na które wyjeżdża młodzież z
klubu). Ksiądz Maciej celebrował również
Mszę Świętą przy oprawie muzycznej przygotowanej przez zespół młodzieżowy „Open
Heart”. Pod koniec Mszy św. młodzież
otrzymała odznaki będące wyrazem kolejnego etapu formacji Lidera Otwartego Serca. Po Mszy świętej wspólny
posiłek i na koniec koncert zespołu „Open Heart”.
Obecnie w ramach
Fundacji działa Młodzieżowy Klub Socjoterapeutyczny „Otwarte Serce”, Centrum
Integracji Społecznej, Centrum Rozwoju Osoby „Otwarte Serce”, Klub Mamy i
Malucha, Gminny Punkt Informacyjno - Konsultacyjny dla mieszkańców Marek. Młodzież z formacji Lidera Otwartego Serca podejmuje
działania na rzecz lokalnej społeczności, np. organizowanie projekcji filmowych
dla dzieci, zajęcia z przedszkolakami itp.. Fundacja funkcjonuje wyłącznie w
oparciu o liczne projekty z dotacji publicznych
m.in. z Gminy Miasta Marki, Starostwa Powiatowego, Wojewody
Mazowieckiego, Mazowieckiego Centrum Polityki Społecznej, Unii Europejskiej,
Międzynarodowego i Prowincjalnego Funduszu Solidarności.
Cieszyłyśmy się razem
z Urszulą owocami Jej pracy z młodzieżą i współpracownikami, rozwojem Fundacji,
a także dostrzegalną więzią między osobami zaangażowanymi
w Fundacji.
SŁOWO KLUCZ U ZOFII BARAT
„Zosiu! Jak skończysz lekcje, które ci zadał Ludwik, zejdź na dół. Trzeba, byś naczerpała wody ze studni, zbiorniki są puste…”
Madeleine Fouffé, matka Zofii, często przywoływała ją z góry, gdzie córka odrabiała lekcje. Spuszczanie wiadra na dno studni i wyciąganie, kiedy się napełniło, było codziennym zajęciem Zofii w okresie dorastania. Być może z tego właśnie doświadczenia bierze się to, że często używa ona w listach czasownika „puiser” (czerpać), przywołującego sceny biblijne dziejące się wokół studni: służący Abrahama spotykający Rebekę (Rdz. 24), Jakub spotykający Rachel (Rdz. 29, 1-14), Mojżesz i Sefora (Wj. 2, 15-32) oraz Jezus i Samarytanka (JN 4)
Wiele niuansów możemy wydobyć z czynności „puiser” analizując zastosowanie tego czasownika w listach pisanych przez Zofię. Pierwszy, uważany za coś oczywistego, jest ten, że znaleźliśmy studnię i mamy do niej dostęp; następny, że na wodę potrzebne jest puste naczynie; że tę wodę żywą trzeba smakować i, w końcu, dzielić się nią z innymi. Takie postawy znajdujemy w życiu i języku, którego używa Zofia i one pokazują jej duchowość.
W Konstytucjach 1815 znajdujemy takie stwierdzenie:
„…znajdą bowiem z całą pewnością w Sercu Jezusa niewyczerpane źródło mocy, łask i pociech.” (Konstytucje1815, 86), a w Zarysie Instytutu (1), Zofia wyjaśnia jak objawione jej zostało to Źródło wtedy, gdy kreśliła szkic swoich planów odnośnie Zgromadzenia:
„Bóg, którego Opatrzność rozporządza wszystkim dla dobra swego Kościoła, w każdym czasie użycza mu pomocy odpowiadających jego potrzebom; lecz szczególnie w tym ostatnim stuleciu objawił swą dobroć i potęgę odkrywając przed nim skarby niezmierne łask zawarte w Sercu Jego Syna. Chciał przez to, by nie tylko oddano Bożemu Sercu należny Mu z tylu względów kult miłości i uwielbienia, lecz również, by rozżarzył się płomień wiary i święty ogień miłości, który bezbożność starała się zgasić we wszystkich sercach.”
Język zawiera w sobie silny ładunek emocjonalny („wszystko”, „wielkoduszność”, „cudowne skarby”). Pokazuje mocne przekonania Zofii i jej doświadczenie, że objawienie tego Źródła jest darem Ojca, ponieważ to Ojcu jest właściwe dawać, komunikować siebie, podtrzymywać, rozlewać się, oświecać, objawiać, ukazywać, uwalniać to, co jest uwięzione, czynić wszystko, co w Jego mocy, ogałacać się, poświęcać się. Tu biorą początek słowa „znajdą z całą pewnością” oraz jej pragnienie, by się otworzyć i przyjąć ten dar. Jej ulubionym obrazem, gdy o tym mówi jest nieustannie tryskające Źródło, rozlewający się strumień. Używa go w Konstytucjach i podkreśla, że jest to źródło, z którego czerpiemy (puiser) wszystko: radość (118), ducha Zgromadzenia (166), prawdziwą miłość (201), światło i łaski (247), ducha pokory, łagodności, prostoty i posłuszeństwa (348), zrozumienie i miłość wszystkich cnót oraz ducha i sposób ich praktykowania (338), skromność i prostotę (348), macierzyńską miłość do dzieci (349), niezłomną siłę i odwagę (355), łaskę i pocieszenie.
Ten sam symbol pojawia się w listach:
„To źródło wody żywej przemienia starego Adama w nowego…” (do Césarie de Bouchaud, 1863)
„Są to owoce drzewa zasadzonego nad strumieniem wody żywej, która wypływa obficie z boku Zbawiciela, źródła otwartego na Krzyżu” (do Marie de Grey, 1864)
„Szukaj tylko Jezusa, prawdziwego źródła wody żywej; my ludzie jesteśmy tylko cysternami, które nie są w stanie jej pomieścić… (do Elisy de Bouchaud, 1847)
„Uciekaj się często do modlitwy, tam będziesz czerpać (puiser) ducha mocy i łagodności” (do Eugénii Audé, 1823).
„Powinnyśmy oddać naszą samotność na służbę dziełu nam
powierzonemu. Kiedy czujemy, że ogarnia nas to uczucie, musimy znaleźć głęboką
jaskinię, gdzie dusza mogłaby znajdować schronienie tak często jak to możliwe.
Dla nas tą jaskinią/szczeliną w skale jest Serce Jezusa! (do Emmy Bouchaud, 1853)
Jej znajomość języka biblijnego sprawiła, że używała też innego „płynnego” symbolu: powietrze (Duch, oddech, tchnienie…), który też może być wylewany i wchłaniany. Obraz ten pojawia się w najstarszych opowieściach biblijnych: „…wtedy to Jahwe ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą.” (Rdz. 2,7). Bóg przekazuje swoje życie, swój „oddech” Adamowi, który od tej chwili zaczyna być „istotą żyjącą”. Jezus tchnął na uczniów zamkniętych w Wieczerniku (J 20,19-23), pokazując, że ostateczne Stworzenie miało miejsce w Jego zmartwychwstaniu i że teraz wylewa Swego Ducha na cały Kościół.
U Zofii wybrzmiewa takie przekonanie:
„Potrzebujemy pomocy, by dawać tchnienie duszy, by ją karmić i podnosić wzwyż; tą pomocą przewyższającą wszystkie inne jest Duch, który ożywia wszystko i jest sprawcą owocowania… (do Emmy de Bouchaud, 1853)
„Duch Jezusa żyjący w duszy wewnętrznej i jednoczący ją z Sercem Bożym mówi jej nieustannie, co powinna mówić, zadecydować, doradzić; jest ona jak instrument, który odbiera i przekazuje. Szczęśliwa jest szczera, prostolinijna dusza, oderwana od siebie, z prostotą dzieląca się tym, co otrzymuje, bez przywłaszczania, podobnie jak kanał, który przesyła wodę docierającą do niego ze źródła.” (do Matki de Curzon, 1846)
DRUGI DZIEŃ
PRZESTRZEŃ OTWARTA, BY PRZYJĄĆ
Pokora była ulubioną przez Zofię cnotą, ale jej interpretacja
tego słowa, bardziej „teologiczna” niż „moralna”, wypływa z tego doświadczenia,
że aby naczerpać (puiser) wody ze studni
lub ze źródła, naczynie musi być puste, inaczej nie pomieści wody. Pustka ta
jest elementem „konstytutywnym” ludzkiej natury, jak to jest widoczne w dziele
stwarzania: Bóg może „tchnąć” w Adama przez jego „puste/drożne” nozdrza, to
znaczy niczym niewypełnione, nie zamknięte, ani pełne po brzegi; to pozwala
powietrzu wchodzić i wychodzić, dawać życie. Używając mowy ciała, chodzi o
ubóstwo (pragnienie, głód, „potrzebę”), które usposabia nas na przyjęcia Życia Bożego.
Zmartwychwstały Pan mówi do swoich uczniów w wieczerniku: „Przyjmijcie Ducha
Świętego”. Posyła ich, by pełnili misję, przypominając o tym, że nigdy nie
powinni pełnić jej sami; muszą otwierać się na tę moc, która nie pochodzi od
nich, lecz jest im dana „z góry”.
Według Zofii to pokora stawia nas na właściwym dla nas miejscu i stwarza tę pustą przestrzeń, którą pragnie wypełnić Bóg:
„Modląc się przed Eucharystią, zrób miejsce dla pełni…; przystępuj z większą ufnością do źródła wszelkich bogactw, które tryska obficiej, kiedy napotka na próżnię… (A. Cahier, L’Esprit et les Vertus de la V.M.M.Sophie Barat, s.29)
« Nie potrzebujesz niczego od twojej Matki, tylko jej skromnej modlitwy… Oczywiście, będziesz ją miała, ale sam Jezus będzie musiał ją dopełnić; inaczej nic się nie poprawi. Miejmy ufność; Mistrz widząc pragnienia spełnia je: tylko trzeba Mu zostawić pustą przestrzeń, ponieważ On poniża bogaczów, a głodnych nasyca dobrami.” (do Matyldy Garabis, 1856)
Modlitwa ułożona przez nią pod koniec jej rekolekcji dobrze wyraża tę jej skłonność do duchowego „wycofywania się”, ażeby Panu pozostawić całą przestrzeń. „O Jezu, słodyczy mego życia, zawrzyjmy pakt: daj mi tak doskonale umrzeć dla siebie, byś tylko Ty sam żył we mnie; daj mi zachować tak głębokie milczenie, byś tylko Ty przemawiał do mego serca; daj mi tak spocząć w Tobie, byś Ty sam działał w mojej duszy, według swego upodobania. Amen. (P.Perdrau, Les loisirs de l’Abbaye, II, s.322)
Pojęcie „potrzeby” występujące w Zarysie Instytutu jest jej sposobem mówienia o pokorze już w tym fundacyjnym tekście, byśmy nie zapomniały o naszym skrajnym ubóstwie; jest ono jednocześnie naszym największym bogactwem, pozwalającym nam otrzymać i przyjąć dar, dzielić się nim i czynić go swoim bez przypisywania sobie tego, co do nas nie należy. (To ten rodzaj receptywności umożliwia nam egzystowanie. (za E. Stein)
Podstawowa czynność oddychania wprowadza nas w taką dynamikę: wdychając uświadamiamy sobie nasze skrajne ubóstwo i potrzebę Kogoś Drugiego, innych ludzi i rzeczy. Nabieramy powietrza, ponieważ jest wokół nas; dlatego też możemy z niego korzystać i przyjmować je w siebie. („Każdy wdech jest aktem pokory i aktem wiary. Pokory, gdyż uznajemy, że czegoś nam brak; wiary, ponieważ z ufnością podchodzimy do tego, co mamy otrzymać. Wdychając przyjmujemy, a przyjmując otwieramy się. Otworzyć się, znaczy wypowiedzieć fundamentalne „tak” dla daru, jakim jest życie przychodzące do nas przez każdego człowieka i wydarzenie. Chodzi tu o dyspozycję do przyjęcia Życia wraz z Panem Życia.” (Xavier Melloni SJ)
„Całe nasze jestestwo, nasze myśli, działania, poruszanie się, nawet nasze oddychanie, wszystko w nas powinno chwalić Pana, wszystko winno być poświęcone Jego Sercu…” (do Wspólnoty Poitiers, 1809)
„Życie, oddychanie, działanie, to cały człowiek; niech to nasze życie , oddychanie i działanie będą w Bogu, przez Jezusa Chrystusa.”
Zofia rozumie duchowość jako „uczestnictwo” w życiu Ducha Świętego, jako dynamikę otrzymywania i dawania, tę samą dynamikę, która ma miejsce przy wdechu, przyjmowaniu oraz przy wydechu, kiedy wyzbywamy się i poddajemy.
DZIEŃ TRZECI
Jasna świadomość własnych ograniczeń i niedostatków
sprawiła, że przez lata Zofia była osobą nieśmiałą i bojaźliwą. Dzięki jednak
działaniu łaski, przy wsparciu J.Varin, i później J.M. Favre w jej sercu
zagościła ufność:
„Rozwijaj się, rób postępy, jesteś na właściwej drodze. Pamiętaj, że to nie ty na nią weszłaś, lecz Bóg cię tu wprowadził. Trwaj w ufności i niech żadna siła na świecie cię nie zastraszy.”(J.Varin, 1801)
„W imię Jezusa i z miłości do Niego, otwórz na miłość i ufność to swoje zbite, skurczone, zgnębione, nędzne serce. Niech ani dawne błędy, ani obecne niedoskonałości, ani niewykorzystana łaska nie sprawią, że stracisz choćby odrobinkę zaufania.” (J.M. Favre do A. Barat, 1835)
Zofia zdobyła pewność, że skarby zamknięte w Sercu Jezusa „są do jej dyspozycji” i że może mieć w nich swój udział:
„…Matka Julie (Billart), która nie chodzi o własnych siłach została przywieziona do kaplicy. Po Mszy św. odnowiłyśmy śluby i Ojciec Varin wygłosił do nas krótką naukę. Kiedy już wzbudził w nas wielki zapał i gorliwość, przerwał nagle swój dyskurs i spoglądając po nas wszystkich zawołał: ‘Czyż nie jest głupotą robić to, co robicie? Co z tym można zdziałać?’ i wskazał na Matkę Julię i na mnie.… Ale nas to nic a nic nie zniechęciło. Podsumowałyśmy tylko, że Bóg, który uwielbia tworzyć z niczego, posługuje się tym, ‘co nie jest, by sprowadzić do zera to, co jest’.” ( Matka Ward, Życie M. Zofii Barat, 1925, s. 127)
Uczyniła swymi słowa ojca z przypowieści wypowiedziane do starszego syna: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy.” (Łk 15, 31). Jedną z konsekwencji miłowania jest prawo do „przyswojenia” i „uczestnictwa” i zawsze istnieje możliwość „dysponowania” tym, co należy do kogoś innego. Skarby Tego Drugiego („skarb” jest słowem, które niesie w sobie ładunek emocjonalny) „dopełniają” ludzkich braków. Z tego względu Zofia często mówi o „dopełnianiu” i „uzupełnianiu”, tak jak w liście do Joséphine Goetz napisanym w ostatnim roku jej życia:
„Serce Jezusa dopełni wszystkiego, czego ci braknie. Tylko ty musisz powstrzymać się od działania. Jezus da ci Swego Ducha i będzie działał w tobie tak, jak działał w swoich uczniach. Głębia przyzywa głębię; absolutna nicość przyciąga Najwyższe Dobro. Trójca Najświętsza daje życie nicości poprzez swego Ducha. On daje nam Serce Jezusa, by było naszym życiem, naszym Zbawieniem, naszą miłosierną miłością.”
W Konstytucjach zaleciła Mistrzyni Nowicjatu:
„…da im odczuć, że nie trzeba lękać się trudności, jakie napotykają w dążeniu do wysokiej doskonałości, do jakiej zostały powołane. Znajdą bowiem z całą pewnością w Sercu Jezusa niewyczerpane źródło mocy, łask i pociech. Ukaże im Jezusa Chrystusa dającego im swe Serce wraz ze swymi cnotami i zasługami jako przeciwwagę (uzupełnienie) ich słabości. Przypomni im słowa Apostoła: ,,Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia!” Da im zakosztować tej pocieszającej prawdy, że jakiekolwiek byłoby ich ubóstwo i nędza duchowa, jeśli powezmą szczęśliwe przyzwyczajenie łączenia się z Sercem Jezusa w modlitwach, troskach, cierpieniach i zwykłych czynnościach, będą także miały udział we wszystkich Jego zasługach.(Konst. 1818,86)
W jednej ze swych najbardziej znanych modlitw powtarza:
„Serce Jezusa, biegnę do Ciebie, bo jesteś moją ucieczką, moją jedyną i pewną nadzieją. Tyś lekarstwem na wszystkie me troski, uzupełnieniem moich niedostatków…”
Dolores Aleixandre rscj